wtorek, 1 czerwca 2010

Dzień pierwszy i ten drugi też

Postanowiłam bardzo aktywnie uczestniczyć w vega tygodniu, swym ciałem,duszą i uczynkiem.Na ten czas odrzucam również kosmetyki, które nie są cruelty free. Uff na szczęście dezodorant jest OK! I nie chodzi o przechwalanie się swoją "ascezą",bynajmniej!

Poniedziełek rozpoczęto od owsianki na mleku ryżowym


Potem standardowo "wyprawka szkolna". Samosy!

Wersja pieczona. Ale zanim upieczona to pierwej zrobiono farsz z ziemniaków, groszek, marchewka ,czosnek i cała batalia przypraw. Ciasto zagnieciono- mąka , olej, woda i sól


I w przekroju. A także bardzo fotogeniczny palec, po intensywnych zabiegach wymiatania kurkumy spod paznokci


Dzień zakończono dużą ilością witamin w czystej postaci!

Wtorek

Tym razem śniadaniowano z kanapkami z hummusem , wykonanym przy współudziale maszynki do mięsa (której ,Q, tak bardzo się boisz!),



Kolejnym posiłkiem jakiego doświadczono była grochówa Rurkowa.

W centrum wtorkowego żywienia znalazło się połączenie brokułów, pszenicy, sałaty, pomidorów tych suszonych i tych świeżych oraz orzechów w tak zwaną sałatkę.


Oczywiście też dużo dużo surowizny, przede wszystkim truskawek posądzanych a wysoką zawartość wit.C tak bardzo mi teraz potrzebnej!

Cały wtorek spędzono na poszukiwaniu sprawcy obniżenia odporności- nie znaleziono!

2 komentarze: